Czyli jak odczarować podróż pupila samochodem.
Rzecz nie będzie o bezpieczeństwie transportu zwierzaka, nie będzie o metodach przewożenia, wyższości bagażnika w kombi czy vanie nad tylną kanapą. Nie będzie o tym czy przewozić w klatce, czy zapinać do specjalnych szelek…
Będzie o komforcie podróżowania. Komforcie psa. I, oczywiście, komforcie opiekunów.
Nic tak bardzo nie stresuje kierowcy jak zestresowany, jęczący, wyjący, szczekający, śliniący się, wymiotujący, sikający i… no wiecie co, pies. A jak kierowca zestresowany, to i wpływa to na bezpieczeństwo. I samego kierowcy i pozostałych użytkowników drogi. No i nie zapominajmy o zestresowanym psie.
Są psy, które panicznie boją się jeździć samochodem. No dobra, boją się być przewożone samochodem.
Są psy, które wprawdzie lubią jeździć… być przewożone, ale podróż wpływa na nie dość specyficznie – wymiotują.Są jeszcze psy, dla których ten sposób podróżowania jest tak ekscytujący, że nie potrafią sobie poradzić z takimi emocjami i… delikatnie powiedziawszy, wokalizują (no dobra, ujadają, szczekają, wariują, skaczą… ).
Oczywiście, pomijam psy w typie moich burków, które po prostu podróżują. Bez większych emocji, bez ekscytacji, ale do każdego otwartego bagażnika by wsiadły, bo… to fajne.
Dla niektórych nie tylko fajne, ale również rewelacyjne miejsce do odpoczynku
Oczywiście, nie jest tak różowo jakby się mogło wydawać. Pierwsza, a w zasadzie druga podróż Freda (w typie owczarka kaukaskiego) to była droga przez mękę. Praktycznie każdy parking na A2 musiał być zaliczony, ponieważ osiemdziesięciokilogramowe maleństwo tak bardzo się stresowało podróżą.
Te zdjęcia są wykonane po niecałych sześciu miesiącach od przygarnięcia Freda. Aha, miał wtedy około 9 – 10 lat.
Więc… co zrobić, żeby nasz pies nie miał problemów podczas podróżowania?
Wszystko zależy od tego, co jest przyczyną problemów. Czyli wracamy kilka akapitów wcześniej. Zastanówmy się, co nasz pies czuje gdy jest gdzieś zabierany samochodem?
Czy będzie się kojarzyło przyjemnie czy nieprzyjemnie?
Czy będzie się wiązało z bólem, czymś nieprzyjemnym (lekarz weterynarii) czy z czymś bardzo przyjemnym (spotkanie z psimi kumplami, atrakcyjne miejsce)?
W tym momencie dochodzimy do elementu, którym jest psia psychika. Bardzo upraszczając, jest trochę podobna do naszej, ludzkiej. Możemy mieć podobne emocje – strach, radość, stres, obawy, ekscytację. Lecz inne mogą być motywacje. Tak, pies kalkuluje sobie, czy wykonanie danej czynności będzie się jemu opłacało. Oczywiście, z psiego punktu widzenia. Co dla nas, ludzi, może być zupełnie nielogiczne (ale o tym kiedy indziej).
Jak pracować z psem, który zbyt silnie przeżywa podróż samochodem?
Oczywiście pomijam dolegliwość, którą jest typowa choroba lokomocyjna, przy której pomoże dopiero farmakologia (po uzgodnieniu z lekarzem weterynarii) lub odizolowanie od widoku szybko zmieniającego się krajobrazu za oknami pojazdu.
Podstawową metodą jest stopniowe przyzwyczajanie psa do samochodu. W pierwszym etapie dotyczy to tak samo psów, które nadmiernie się ekscytują jak i obawiają podróżowania samochodem.
Pozwalamy psu wejść do samochodu.
Przy psach bojących się, można użyć bardzo atrakcyjnego smaczka, samemu wejść, pokazać jak wejść – byle nie na siłę. Może to zająć kilka, nawet kilkanaście dni zanim pies podąży za opiekunem i zdecyduje się na wejście do auta. Jeżeli ktoś pracuje z klikerem, można użyć tej metody do nauki wejścia do samochodu. Ważne jest, żeby pies sam wszedł, a nie był wsadzony „na siłę”. Jeżeli pies boi się już samego podejścia do pojazdu, to ćwiczymy najpierw samo podejście, później podejście przy otwartym bagażniku/drzwiach i dopiero po oswojeniu tego etapu można przystąpić do prób z wchodzeniem.
Przy psach nadmiernie pobudzonych wizją podróży – pozwalamy wejść. Tylko wejść. Kilka sekund odczekać i… wychodzimy. Może to być element spaceru – przejście obok auta, pozwolenie na wejście, wyjście i idziemy dalej na spokojny spacer.
I wszystko jak najbardziej spokojnie, bez emocji. Jak coś zwykłego, normalnego – no nic się nie dzieje, wszystko jest w porządku.
Kiedy już ten etap mamy opanowany, czyli pies siedzi w bagażniku, klatce, na tylnej kanapie spokojnie, bez emocji, na zasadzie „czego chcesz człowieku” możemy przejść do kolejnego etapu – czyli zamknięcie drzwi/klapy bagażnika. I od razu otwieramy. Podpinamy smycz i pozwalamy psu wyjść z samochodu. Zakładam, że komenda „poczekaj – proszę” jest opanowana (to zadanie dla trenerów psów). Z ilością powtórzeń (o tym na końcu) zwiększamy czas przebywania pupila w zamknięciu, aż dojdziemy do czasu potrzebnego na zajęcie miejsca za kierownicą i uruchomienia silnika (czyli około minuty). W trakcie ćwiczenia można odejść kilka kroków od pojazdu, obejść samochód, otworzyć inne drzwi, maskę silnika, wszystko, co może być związane z obsługą pojazdu.
W ten sposób płynnie przeszliśmy do kolejnego etapu – zajęcie miejsca za kierownicą i uruchomienie silnika. Jest to drugi bardzo ważny etap – od reakcji zwierzaka zależy, kiedy będzie następny krok. Jeżeli psiak zaczyna się stresować, wykazywać objawy strachu czy też nadmiernie ekscytować się – jest jeszcze za wcześnie, wracamy jeden krok. Jeśli bez problemu (po kilku powtórzeniach) przyjmuje uruchomienie silnika, możemy zrobić kolejny krok.
No to jedziemy!
Nie tak szybko – na podróż trwającą kilkadziesiąt minut jeszcze za wcześnie!
Na początek super przejażdżka na następne miejsce parkingowe. Czyli 50 – 200 metrów. I to w zupełności na początek wystarczy. Oczywiście, cały czas trzeba mieć na uwadze samopoczucie psa – czy się nie stresuje nadmiernie, czy się nie boi, czy się za bardzo nie ekscytuje.
Dopiero teraz można pozwolić sobie na przejażdżki trwające kilka, kilkanaście minut.
I już mamy z górki – jedziemy na wycieczkę, na urlop.
I problem – pies wskakuje w wszystkich otwartych samochodów…
Na zakończenie, o czym trzeba pamiętać podczas treningu.
Ilość ćwiczeń – pierwszy etap można wykonywać jak najczęściej, nawet na każdym spacerze, jedna próba wejścia do samochodu i… kontynuujemy spacer dbając o to, żeby to był spokojny, relaksujący spacer. Jeśli planujemy spotkanie z psimi kumplami, to lepiej odpuścić sobie trening z wchodzeniem do samochodu lub, jeśli to fajnie rozkręca lękliwego psa, to tuż przed treningiem. Przy psach, które się boją wejść do samochodu można też wykorzystać entuzjastycznie nastawionego psiego kumpla, który pokaże jak wejść i zarazi choć trochę swoją energią.
Przy psach nadmiernie ekscytujących się trzeba zaś zadbać, żeby reszta spaceru po treningu była jak najbardziej spokojna.
Zasada – jeden spacer – jedno wejście do pojazdu.
Dochodząc do etapu w którym robimy krótką jazdę, możemy ograniczyć ilość treningów do jednego na dwa – trzy dni.
Po każdym treningu należy zrobić spokojny spacer, który pozwoli psu na węszenie i uspokojenie się. Pokazanie, że taka podróż nie jest niczym szczególnym, czymś zupełnie zwyczajnym.
Dłuższe podróże.
Nie wszystkie psy dobrze znoszą wielogodzinne jazdy samochodem. Wtedy, na każdy objaw zwiększonego stresu (piszczenie, nadmierne kręcenie się, ślinienie się, wylizywanie itp.) zjeżdżamy na najbliższy parking i pozwalamy psiakowi odpocząć, napić się wody, załatwić potrzeby fizjologiczne.
Są jednak przypadki psów, które cierpią na typową chorobę lokomocyjną. Jest to związane z zaburzeniem układu równowagi, więc przedstawiony wyżej trening niewiele pomoże. Pies, mimo chęci podróży, będzie po kilku, kilkunastu minutach wymiotował. W takich wypadkach pozostaje jedynie wizyta u lekarza weterynarii, który zaleci odpowiednie leki na złagodzenie dolegliwości. Pomóc w takich wypadkach również może ograniczenie widoku za oknem (czyli kontener transportowy dla mniejszych psów lub zabudowana klatka transportowa dla większych).