Opiekunowie psów (nie lubię zwrotu „właściciele”) niekiedy się skarżą, że ich podopieczni doskonale wiedzą, że dane zachowanie jest niewłaściwe, niepożądane, a mimo wszystko je powtarzają (to zachowanie).
Taki przykład:
Pies podszczypuje właścicielkę, ta od razu reaguje, komenda „nie wolno”. Pies od razu odpuszcza, córka woła psa i nagradza za to, że odszedł od podszczypywanej osoby.
Opiekunowie wyszli z założenia, że psa trzeba nagradzać za właściwe zachowanie, czyli za to, że pies przestał podszczypywać i odchodził. Niezrozumiałe zaś dla nich jest, dlaczego pies ciągle podszczypuje. Już nawet stwierdzili, że robi to złośliwie.
A jak to wygląda z punktu widzenia psa? Spróbujmy na chwilę wejść w sposób myślenia naszego czworonoga.
Zaczepię tą dużą, ona tak fajnie reaguje, gdy ją zaczepiam. O, nakrzyczała! Dobrze, teraz ta mniejsza mnie zawoła, jak usiądę przed nią to dostanę nagrodę. Ale fajnie! To działa! To jeszcze raz idę zaczepić tą dużą. Może jak mocniej zaczepię, to dostanę większego smaczka?
W taki fajny sposób opiekunowie nauczyli psa sekwencji zachowania.
Kiedy to opowiadałem, opiekunowie patrzyli na mnie, jakbym jakieś bzdury opowiadał. No to do roboty: mówię córce, żeby w żaden sposób nie reagowała, nie zwracała się do psa, najlepiej, żeby odwróciła się do niego bokiem, pies podgryza opiekunkę, ta go odpędza, a pies… grzecznie siada przed córką i czeka na nagrodę.
Tak, fajnie wygląda wymuszanie w wykonaniu małego psa, ale, gdy robi to 50 – 60 kilogramowe „maleństwo” to już nie jest takie zabawne.
Maleństwo nauczyło się wymuszać pieszczoty. Wkłada pyszczek na kolana, zaczepia łapą lub łapami i wymaga pieszczot. Fajnie, ale nie zawsze przecież chcemy, żeby pies był tak natarczywy, gdy czytamy, oglądamy tv czy pijemy coś gorącego…
Co robili opiekunowie? Starali się odsunąć psa, jednocześnie zalewając go potokiem słów. No cóż, psy nie za bardzo rozumieją to co mówimy, bardziej opierają się na gestach, mimice i tonie głosu. Więc już takie zainteresowanie ze strony opiekunów było dla psa motywujące.
Mała zmiana – gdy wymusza nic nie mówimy, delikatnie odsuwamy psa od siebie. Gdy podejdzie spokojnie, bez wymuszania – dostaje pieszczoty. Po kilku dniach poprawa i… zmiana zachowania. Nie wymusza uwagi wciskaniem pyska i kładzeniem łap (ponieważ przestało to działać), zaczęło działać zaś… oszczekiwanie. Maluszek skojarzył, że jak mocniej szczeknie, to opiekunowie zwrócą na niego uwagę. Czyli dostane nagrodę – uwagę opiekunów.
Pies rzuca się na inne psy…
Konsultowany już przez kilku behawiorystów. Również przez tzw. pozytywne szkolenie.
To idziemy na spacerek. Na początku zawsze przyglądam się co robią opiekunowie, jak zachowuje się pies, jakie są relacje. Więc idziemy. Pierwsza „ofiara”. Oczywiście psinka rzuca się wściekle do psa oddalonego jakieś 20 – 30 metrów. Opiekunowie wołają psa, ten przybiega i dostaje nagrodę. Dlaczego tak robią? Ponieważ tak ich nauczyła behawiorystka. Okej, to poprosiłem, żeby kompletnie nic nie robili gdy pies będzie się rzucał do innego psa (oczywiście, w bezpiecznej odległości). Mamy kolejną „ofiarę”. Jak poprzednio – wyrwanie się do psa, pełny garnitur zębów… i po chwili konsternacja – nic się nie dzieje. Pies wraca do opiekunów i… dalej nic się nie dzieje. Pies robi siad. I dalej nic… Super! Chwalę opiekunów. I idziemy dalej na spacer. Każde następne spotkanie i pies coraz mniej zmotywowany do wykazywania „agresji”. (Oczywiście, do końca terapii jeszcze długa droga.)
W taki właśnie sposób najczęściej uczymy psy sekwencji zachowania. Dla psa liczy się końcowy efekt, nagroda, którą dostanie na końcu. Czy będzie to smaczek, czy uwaga opiekuna – to już mniej ważne, ważne, że będzie nagroda po wykonaniu sekwencji zachowań.
Przy pracy nad eliminacją niewłaściwych zachowań zawsze musimy spojrzeć właśnie z punktu widzenia psa – dlaczego to zachowanie się opłaca (dla psa), co zwierzaka motywuje do takiego a nie innego zachowania, jakie korzyści z tego osiąga. Jeżeli poznamy tą motywację, to do zmiany zachowania już droga (prawie) prosta.